Stało się. W te wakacje kupiłem swój pierwszy jednoślad.
Marzeniem od zawsze było mieć własny motocykl.
Trudnością – jak to zwykle bywa – było wszystko wokół: brak uprawnień („bo po co robić, to takie niebezpieczne” – mówili rodzice), brak czasu, fundusze, które zawsze znajdowały bardziej „rozsądne” przeznaczenie.
Ale w końcu, mając 47 lat – udało się.

Ktoś pewnie napisze: „kryzys wieku średniego”.
Może. Ale ja bym to nazwał inaczej – urealnieniem swoich priorytetów.
Zrozumieniem, że marzenia nie są po to, żeby je odkładać.
Kiedy jesteśmy młodzi, wszystko wydaje się możliwe – tylko „nie teraz”. Jeszcze będzie czas, jeszcze przyjdzie moment, jeszcze zdążę. A potem…
Potem przychodzi praca, dom, rodzina, kredyty, obowiązki – i w pewnym momencie uświadamiasz sobie, że tego „potem” już nie ma.
Że „kiedyś” to właśnie dziś.
Jedni mówią na to kryzys, ja wolę mówić – przebudzenie.

Mój pierwszy motocykl
Na początek – idealny. Zontes C 125 – lekki, nowoczesny naked z pazurem.
Nie za mocny, ale wystarczający, by poczuć wolność, wiatr i radość z jazdy.
Z silnikiem, który reaguje na każdy ruch manetki, z prowadzeniem, które daje pewność, i z wyglądem, który przyciąga wzrok.
Dla mnie – spełnienie marzenia w najbardziej realnej formie.

Jazda – coś więcej niż przemieszczanie się
Nie chodzi tylko o maszynę. Chodzi o stan ducha.
Kiedy jadę, świat zwalnia.
Nie ma telefonu, nie ma listy rzeczy do zrobienia, nie ma myśli o pracy.
Jest tylko droga, dźwięk silnika i zapach lasu.
Każdy zakręt wymaga pełnej uwagi, każde przyspieszenie daje zastrzyk endorfin.
To coś pomiędzy medytacją a przygodą – czysty reset dla głowy.
Jazda motocyklem po leśnych drogach, wśród zapachu igliwia, śpiewu ptaków i promieni słońca przebijających się przez drzewa… to inne doświadczenie niż jakakolwiek jazda samochodem.
W aucie jesteś od świata oddzielony – szybą, blachą, klimatyzacją.
Na motocyklu jesteś częścią drogi, powietrza i chwili.
To uczucie, którego nie da się opisać, trzeba je po prostu przeżyć.

A wszystko to możliwe było dzięki mojej żonie – która przeszła moje oczekiwania, sama mnie zawiozła do sprzedawcy i pomogła wybrać motocykl.
Bez jej wsparcia pewnie dalej bym tylko „myślał, że kiedyś kupię”.
Także kochani – do zobaczenia na trasie!













Leave a reply